czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział 1

     Granatowowłosa piękność siedziała na miękkim, wygodnym, białym fotelu ze skóry. Swoje śnieżnobiałe oczy zatopiła w pięknym widoku miast i krajobrazów z "lotu ptaka". Dopiero kiedy samolot wybił się ponad puszyste chmury, a słońce zaczęło niemiłosiernie razić oczy pasażerów, westchnęła cicho i zasłoniła małe, okrągłe okienko. Oparła się wygodniej o fotel i przymknęła oczy.
     Nie miała dziś najlepszego nastroju. Musiała pożegnać się z krajem, w którym się wychowała, z ojczymem, który dbał o nią jak o własną córkę oraz z jego synem, który traktował ją jak młodszą siostrzyczkę. A najgorsze było to, że ostatni raz przez długi czas była na cmentarzu, na grobie swojej matki.
     Na wspomnienie o kobiecie, która uratowała ją przed ojcem tyranem, zachciało jej się płakać. Delikatnie przygryzła wargę, a po jej suchym i bladym policzku, popłynęła jedna samotna łza.
     Nie umknęło to uwadze przechodzącej obok wysokiej i zgrabnej stewardessie. Zostawiła obok wózek z jedzeniem i napojami, aby przykucnąć przy Japońce.
  - Wszystko w porządku? - Spytała po angielsku. Dziewczyna otarła łzę i spojrzała na Amerykankę. Wymusiła delikatny uśmiech.
  - Tak. - Odpowiedziała w tym samym języku. Kobieta odetchnęła z ulgą, wstała i pchając wózek ruszyła dalej.
     Hinata czuła się teraz naprawdę źle. Opuszcza wszystko co kocha, aby przeprowadzić się do ojca, którego tak bardzo nienawidzi. Miała wiele powodów do nienawiści, jednak największy żal miała dlatego, iż nawet nie pokazał się na pogrzebie kobiety, którą kiedyś tak bardzo kochał.
   - Panie i Panowie. Niedługo wylądujemy na między narodowym lotnisku w Tokyo. - Rzekła jedna ze stewardess do mikrofonu. Wszyscy oderwali się od zajęć takich jak czytanie gazet, książek, aby po chwili przenieść wzrok na blondynkę stojącą w okolicach środka samolotu. - Zaraz zgasimy światła, więc będzie naprawdę ciemno. Jeśli boicie się ciemności, macie czas na znalezienie żółtego przycisku, który zapali wam malutką lampkę. Proszę nie naciskać pomarańczowego przycisku bez takiej potrzeby. Pomarańczowy przycisk wyrzuci twoje siedzenie z miejsca. - Instruowała. Hinata nie mając co robić zaczęła uważnie jej słuchać. Mimo iż wszystkie komunikaty mówiono po angielsku, nie miała problemu ze zrozumieniem ich, w końcu żyła w Ameryce dziesięć lat. - Jesteśmy szczęśliwi z waszego wyboru lin lotniczych Tokyo Air. Jeśli jest coś, co mogłoby sprawić, aby wasz lot był bardziej komfortowy, proszę nie bójcie się zapytać. - Wszystkie światła zgasły, a po chwili można było zobaczyć kilka, malutkich, świecących lampek. Pokiwałam głową z niedowierzaniem. Toż widać, że zapalono je tylko, aby móc kontynuować czytanie. Aż tak trudno wytrzymać bez tego pięć minut? - Proszę zapiąć pasy. - Odłożyła mikrofon, po czym wróciła do kabiny pilotów. Japonka leniwie sięgnęła po biały pas i porządnie go zapięła.
    Nie minęło kilka minut, a można było poczuć, jak dziób samolotu przechyla się, a uszy zaczęły zatykać się ze względu na ciśnienie. Przy lądowaniu zaczęło "rzucać" samolotem. Nic przyjemnego.
  - Witamy w Tokyo. Przepraszamy za nieprzyjemne lądowanie. To nie wina kapitana, ani załogi, a asfaltu.
     Hinacie ani chwili dużej nie chciało się siedzieć w samolocie, dlatego jak najszybciej wysiadła, po czym czekała na autobus. Okazało się, że takowego nie ma, a pasażerowie musieli wędrować kawałek na pieszo. W budynku odbyła się odprawa. Następnie wszyscy ruszyli odebrać bagaże. Gdy już to zrobili, niektórzy wcale się nie śpieszyli, a inni biegiem ruszyli w stronę wyjścia. Hinata należała do tej drugiej grupy ludzi.
     Wiedziała, że ktoś na pewno na nią czeka. I nie myliła się.
     Pod lotniskiem stała długa, czarna limuzyna. Po chwili wysiadł z niej starszy kierowca ubrany w szary garnitur.
  - Panienka Hinata Hyuuga? - Dziewczyna pokiwała twierdząco głową. Mężczyzna przeszedł na drugą stronę, otworzył drzwi, po czym gestem ręki zaprosił ją do środka. Ta pewnie wsiadła do pojazdu, a kierowca wrócił na swoje miejsce.
     Nic nie mówiąc ruszył w stronę jej rodzinnego miasta - Konohy.
     Po dobrej godzinie jazdy, luksusowy samochód zatrzymał się. Hinata nie chciała patrzeć gdzie się znajdują. I tak to wiedziała. Wiedziała, że obok stoi wielka willa w staro-japońskim stylu. Z podwórkiem i ogrodem. I co gorsza wiedziała, kto czeka w środku. Jej ojciec, który ją poniżał.
Przygryzła lekko dolną wargę. Nie chciała wysiadać, nie chciała go zobaczyć. Ale nic już nie mogła poradzić... Gdy kierowca uchylił drzwi, ta ze spokojem wymalowanym na twarzy wysiadła i ruszyła w stronę masywnych drzwi. Po drodze podwładni jej ojca, kłonili się przed nią i witali ją w domu. Ignorowała ich. Chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju, gdzie nie będzie musiała oglądać tych znajomych twarzy.
     Najciszej jak potrafiła, otworzyła duże drzwi i weszła do środka. Na korytarzu stał wysoki mężczyzna, którego zaskoczył jej widok.
  - C-co ty masz na sobie?! - Krzyknął na powitanie. Dziewczyna prychnęła. Tak się wita córkę, której nie widziano tyle lat? Poza tym jak na Amerykę była normalnie ubrana. Spojrzała w dół. Duży i luźny szary t-shirt z różnorodnymi napisami, czarne rurki i wysokie, ćwiekowane szpilki. Dziewczyny w Japonii też się tak ubierają. Ale no cóż... Hyuuga, to Hyuuga. Dla takiej osoby wypada tylko kimono.
  - Dobry wieczór ojcze. Najmocniej przepraszam za mój ubiór. - Ukłoniła się, aby po chwili wrócić do normalnej pozycji. - Zapomniałam, iż w naszej rodzinie nie powinno się tak ubierać. Pozwolisz, że pójdę do swojego pokoju. - Zakładała, iż jej pokój wciąż był w tym samym miejscu co kiedyś. Ruszyła w stronę schodów. Myślała, iż ojciec da już jej spokój.
  - Cóż... Myślę, że małżeństwo z Uchihą cię zmieni. - Odparł, jakby specjalnie chciał ją zdenerwować. Natychmiast odwróciła się i spojrzała na niego.
  - S-słucham? O czym ty mówisz?... - Spytała zaskoczona. Hiashi zignorował to, iż jego córka odezwała się do niego na "ty" i postanowił wyjaśnić jej sytuację.
  - Wyjdziesz za młodego Uchihę. - To zszokowało Hinatę. Zagryzła wargę i zacisnęła pięści. Że niby miała się na to zgodzić? Czy całkiem mu odbiło?
  - Odmawiam. - Nie czekając na jakąkolwiek reakcje ruszyła na górę do swojego pokoju. Słyszała w tle krzyki ojca, jednak starała się je zignorować.
    Była już blisko odpowiednich drzwi, gdy nagle obok dojrzała czarne kosmyki włosów. Zatrzymała się i spojrzała w tą stronę.
     Zamurowało ją.
     Wysoki czarny brunet o takich samych oczach jak ona, stał w progu drzwi. W pasie był owinięty ręcznikiem, a po nagim torsie spływały krople wody. Widocznie właśnie wycierał długie włosy szarym ręcznikiem.
Mężczyzna, gdy tylko ją zauważył zrobił zaskoczoną minę.
  - Hinata-sama... - Wyszeptał cicho i postawił krok do przodu.
Hinata momentalnie się rozweseliła. W końcu to był jej kuzyn, którego tak bardzo kochała. Zawsze był dla niej jak brat, i tęskniła za nim.
  - Neji! - Krzyknęła uśmiechając się. Wystawiając ręce, jakby chciała go przytulić, przebiegła kilka kroków w jego stronę, gdy nagle się zatrzymała.
Jej uśmiech zniknął, a zastąpiło go zmieszanie. Nie powinna się tak zachowywać. W dodatku ma do niego żal, więc czemu całkowicie o tym zapomniała? Nie mogła po prostu tego zostawić, wtedy kiedy potrzebowała jego wsparcia, on kompletnie ją zignorował, więc czemu się tak teraz cieszyła?
Spuściła głowę i odwróciła wzrok.
  - Wróciłam... - Powiedziała bez entuzjazmu i weszła do jednego z pokoju, tym samym zostawiając na korytarzu zszokowanego bruneta.
  - Hinata... sama...? - Powtórzył jeszcze raz marszcząc brwi. Nie wiedział o co jej chodziło. Przecież ucieszyła się gdy go zobaczyła, więc dlatego po chwili cały jej entuzjazm wyparował?
Westchnął cicho i oparł się o drzwi.
Nic nie rozumiał.
_

No! Jest pierwszy rozdział! Miał być prolog, ale wyszło za długie, więc niech będzie rozdział. =3=
Nie mam nawet co napisać, więc po prostu mam nadzieję, że się wam podobało. ^^

8 komentarzy:

  1. Ohayo! :3
    Właściwie twój blog jest pierwszym o tematyce NejiHina, który czytam. Chodź wolę NaruHina, do tytułowej parki też mam jakąś nutkę sentymentu, więc chetnie poczytam. Tym bardziej, że piszesz bardzo dobrze, poprawnie, a rozdział minął mi z wielką przyjemnością i pomimo całkiem niezłej długości - cholernie szybko!
    Podoba mi się twój pomysł, Hinata wraca do ojca, którego z całego serca nie znosi, a do tego ta propozycja ( chodź może powinam napisać: rozkaz) poślubienia Uchihy!
    Nono, powiem szczerze, że nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. Czuję, że ojciec Hinaty tak prędko nie odpuści co do tegoż ślubu.
    Czekam z niecierpliwością na kontynuację, pisz jak najszybciej!
    Przy okazji chciałabym cię zaprosić do siebie plus poprosić, żebyś informowała mnie o nowościach. :3
    sasuke-i-erin.blog.pl
    naruto-school-stories.blog.pl
    Zyczę ci dużo weny i pozdrawiam gorąco. ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. NejiHina.. Ostatnio strasznie spodobał mi się ten paring i niezmiernie się ciesze, że ktoś zaczął pisać takie opowiadanie . ;)
    Rozdział strasznie przyjemnie mi się czytało i żałuje że jest zaledwie jeden, mam nadzieję że szybko pojawi się kolejny *.*
    Mam szczerą nadzieję, że między Nejim a Hinatą szybko coś zaiskrzy bo niecierpię SasuHina, pomimo tego że oddzielnie tę dwójkę wielbię. xd
    Dobra, będzie krótko. wybacz. Następnym razem postaram się o dłuższy komentarz.
    Buziaki ; *****

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmmm nie mogę się doczekać aż wreszcie coś do siebie poczują. Po długich poszukiwaniach znalazłam parę NejiHina i się strasznie cieszę. Mam nadzieję, że będziesz pisać do końca. ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi się spodobało. Jestem fanką Japońskich filmów więc też kocham opowiadania w tej tematyce. Na pewno będę tu zaglądać. Bardzo ładnie piszesz jestem pod wielkim wrażeniem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mi się podoba :) Zaciekawił mnie paring, bo jeszcze nigdy nie czytałam o Hinacie i Nejim, ale po przeczytaniu muszę przyznać, że fabuła też bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Pomysł z tym, że Hinata ma wyjść za Uchihę jest naprawdę niezły ^^ Mam nadzieję, że dodasz nowy rozdział jak najszybciej :)pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Eh, znowu nie informuje =.=
    Pojawił się 7 rozdział BAKI
    http://tworczosc-radosna-tsu-chan.blogspot.com/2013/09/baka-rozdzia-7.html

    OdpowiedzUsuń
  7. To jest cudne :) Szkoda, że tak długo nie piszesz następnego rozdziału, bo strasznie mi się spodobało. Nie dość, że piszesz naprawdę nieźle, to jeszcze masz bardzo oryginalne opowiadanie z rzadko spotykanym paringiem :) Obyś wkrótce powróciła. Mam taką nadzieję. Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awww, dziękuję bardzo za miły komentarz! Niestety brak czasu mnie dopadł. Staram się częściej pisać na innym opowiadaniu, aby przeprosić za moją o wiele dłuższą nieobecność, a wtedy już kompletnie nie mam czasu na te... A szczerze mówiąc już trochę napisałam w sierpniu, i jakoś tak wolno to kończę... Cóż, po prostu chyba rozdziały będą dość krótkie. I co dwa tygodnie. Czasem rzadziej. D:

      Usuń